niedziela, 19 lipca 2015

ZMIANY W ROZDZIALE 10 !

SIEMKA LUDZISKA MAM NADZIEJĘ, ŻE JESZCZE ŻYJECIE :)
JA ŻYJĘ I MAM SIĘ DOBRZE ALE MAM WAŻNY KONKURS NA GŁOWIE DLATEGO NIE BYŁO TYLE CZASU ROZDZIAŁU I W SUMIE NADAL GO NIE MA  ! ALE... ALE ALE ALE
OSTATNI ROZDZIAŁ CZYLI 10 BYŁ DO DUPY KOMPLETNIE TOTALNIE DO DUPY WSZYSTKO SIĘ POMIESZAŁO I NIE MIAŁO SENSU DLATEGO ZAPRASZAM DO PRZECZYTANIA NOWEGO 10 ROZDZIAŁU KTÓRY ZOSTAŁ ZMIENIONY I MAM NADZIEJĘ, ŻE BARDZIEJ SIĘ WAM SPODOBA :) TRZYMAJCIE SIĘ  ! 
DO NASTĘPNEGO ♥

Rozdział 10

Pani profesor sprawdzaliśmy już chyba każde miejsce w szkole nigdzie jej nie ma .. - Powiedział zrezygnowany Bill a we mnie się gotowało. Nie wierzę w to, że nigdzie jej nie ma nie mogła przecież tak po prostu wyparować do cholery.
-Dzieci idźcie do pokoi ja z resztą nauczycieli jej poszukamy - powiedziała trzymając się za głowę. Nie jest dobrze widzę to.
-Ja pomogę - wyrwałem się nie miałem zamiaru siedzieć w pokoju bezczynnie, kiedy nie wiem, co się dzieje z Chachi.
-Nie Tom wracajcie do pokoju zrobiliście, co mogliście, ale to za mało. Nie możemy was narażać na niebezpieczeństwo. Póki jesteście w Hogwarcie nic wam nie grozi.
-Ale ja sie nie boje !
- Ja już wyraziłam swoją opinie w tej sprawie - powiedziała i wyminęła nas, po czym zniknęła za drzwiami.
-Kurwa! - warknąłem i uderzyłem w pierwszą lepszą rzecz, która była pod moją ręką.
-Tom Spokojnie ona sie znajdzie zobaczysz nie masz, czym się martwić. Skoro posiada ona tak wielką moc jak mówi profesor McGonagall to nic jej nie grozi - zaczął Bill.  Może i ma racje Chachi nie jest głupia poradziłaby sobie, ale to nie znaczy, że nie może jej coś grozić.


Dobre dwie godziny temu wszyscy możliwi nauczyciele wyszli z Hogwartu i zaczęli szukać Chachi do teraz nie wrócili, nie ma żadnych wieści a ja siedzę na dziedzińcu i odchodzę od zmysłów. Wiem, że coś jest nie tak, po prostu to wiem. Nie wiem, co się dzieje, ale w mojej głowie słyszę jej przyspieszony oddech i czuje, że się boi. KURWA coś się dzieje ona jest w niebezpieczeństwie wiem to i nie mam jak jej pomóc. W jednej chwili usłyszałem przeraźliwy dźwięk coś jakby wycie wilka a dźwięki w mojej głowie stały się bardziej uciążliwe. Cholera. Wstałam z ławki i w jednej chwili wyciągnąłem różdżkę wypowiadając zaklęcie. Mam nadzieję, że zdążę ją uratować.

CHACHI POV

Kiedy się ocknęłam strasznie bolała mnie głowa. Podniosłam się z ziemi i rozejrzałam do okoła. Ciągle byłam pod tym drzewem, co wczoraj. Wszystko mi się przypomniało. Ucieczka, wilkołak, atak i nagle jakieś zwierze na kształt lwa wskoczyło przede mnie odpychając atak wilkołaka. Ale to nie był lew znaczy no nie wiem nawet jak to powiedzieć, bo to na prawdę wyglądało jak lew, ale było niebieskie i ciągnęło za sobą smugę niebieskiego światła. dziwne. mniejsza o to. Ruszyłam przed siebie. Musiałam jak najszybciej wymyśleć jak dostać się do domu. Na miotle nie polecę, hardodzioba też nie porwę więc czy to wgl możliwe abym się tam dostała ? Chwila .. Jeżeli znajdę peron, z którego na początku przesiadaliśmy się do łódek to może jednak uda mi się dotrzeć do domu. Mam nadzieję, że jednak nikt mnie nie szuka nie chcę żeby to robili.


Nie wierzę. Chodzę po tym lesie już od wczoraj i nie mogę znaleźć wyjścia. Zaczynam wątpić, że w ogóle kiedykolwiek je znajdę. Czuję się trochę jak zwierze w klatce. Chodzę w kółko i nie wiem, co robić. Usiadłam na chwilę pod jakimś drzewem i oparłam się o nie. Byłam wykończona moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa a w głowie pojawiały się dziwne scenariusze, że zaraz zaatakuje mnie jakieś dzikie zwierze i będę zdana na siebie, bo to, co uratowało mnie przed wilkołakiem zapewne już nie wróci. Nagle otworzyłam szerzej oczy i rozejrzałam się. Albo las znowu miesza mi w głowie albo słyszałam pociąg. Momentalnie się podniosłam i ruszyłam w kierunku, z którego usłyszałam dźwięk. Było mi ciężko bo nie do końca widziałam czy dobrze idę gdyż się ściemniało a wokół mnie były same drzewa ale na szczęście udało mi się, Kiedy tylko zobaczyłam peron i stojący pociąg aż pisnęłam z radości ale wiedziałam, że muszę być spokojna, opanowana i niezauważona bo gdyby ktoś się dowiedział, że wsiadłam do pociągu od razu poszedł by do profesor McGonagall i było by po mnie tak więc upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu wpakowałam się do środka i znalazłam bezpieczne miejsce w którym nikt mnie nie znajdzie i w ten sposób po chwili zaczęłam swoją podróż powrotną do domu.


Do Londynu dojechałam dopiero w nad ranem a dokładnie o 4:34 - wysiadłam z pociągu i przeszłam przez mur. Kiedy tylko zobaczyłam znajomy mi peron odetchnęłam z ulgą. Udało mi się - dotarłam do "domu" Pierwsze, co zrobiłam to popędziłam na przystanek autobusowy i na moje szczęście akurat mój autobus podjechał więc wsiadłam do niego i zajęłam wolne miejsce. Uśmiech cisnął mi się na usta, kiedy tylko myślałam o tym, że zaraz zobaczę mamę i tatę a jednocześnie obawiałam się konsekwencji tego, że uciekłam z Hogwartu no, ale cóż. Wysiadłam z autobusu i ruszyłam w stronę domu. Troszkę dziwnie szło mi się pustą ulicą tym bardziej, że wiał wiatr i było mi chłodno a ja nie mam bluzy no, ale do domu nie mam daleko. Po niecałych 10 minutach byłam już przed furtką. Światło w kuchni się paliło więc pewnie mama szykuje się z tatą do pracy w końcu dochodzi 5:30 a oni zawsze o 6 wychodzili. Otworzyłam furtkę i podeszłam do drzwi. Zamknięte ? dziwne zapukałam i czekałam aż ktoś otworzy, ale to nie nastało. Zaczęłam się niepokoić, więc przeszłam na ogród i spojrzałam przez okno, czego od razu pożałowałam. Jakieś dwa czarne stwory stali nad moimi ledwo żywymi rodzicami ten widok był okropny. Miałam dwa wyjścia siedzieć cicho i pozwolić im ich zabić albo spróbować ich uratować. Oczywiście wybrałam to drugie. Pobiegłam ile sił w nogach na tył domu by dostać się do drugich drzwi, które na szczęście były otwarte i weszłam do środka. Z każdym krokiem moje nogi i ręce bardziej drżały a ja sama ledwo, co oddychałam, ale tu chodzi o moich rodziców. Wyjrzałam zza ściany, aby ocenić sytuację. Moi rodzice leżeli na podłodze wykrwawiając się a potwory stały nad nimi i maltretowały ich zaklęciami. W jednej chwili wyskoczyłam z ukrycia i rozpętałam prawdziwe piekło. Nie panowałam nad sobą machałam rękami rzucając jakiekolwiek zaklęcia ważne, że odsunęli się od rodziców.
-Chachi uciekaj.. – Łkała moja mama, ale ja nie miałam zamiaru ich słuchać jej życie było ważniejsze. Rzuciłam kolejne zaklęcie w kierunku czarnych cieni, ale ci je odepchnęli, przez co zostałam trafiona moim własnym czarem. Momentalnie odrzuciło mnie do tyłu, przez co walnęłam w ścianę naprawdę mocno.  W tym Momocie do domu weszli profesor Snape i pani McGonagall niewiadomo skąd – po prostu tu weszli. Snape od razu zaczął rzucać w nich zaklęciami a ja wykorzystałam tę chwilę na podejście do rodziców.
-Mamo …. Tato.. – Załamał mi się głos, gdy ich zobaczyłam – proszę… - przytuliłam ich oboje i płakałam
-Chachi córeczko.. – zaczął tata – jesteśmy z mamą z ciebie bardzo dumni.. jesteś strasznie odważną dziewczynką królewno…
-Opiekuj się światem Chachi jesteś wielka … - To ostatnie, co powiedzieli. Rozpłakałam się na dobre.
-Nie.. nie nie nie…. NIE ! MAMO ! TATO !! – krzyczałam i szarpałam nimi, ale oni się nie ruszali.. byli martwi - moi rodzie są martwi..
-Chachi.. – zaczęła cicho pani McGonagall kucając koło mnie – to nic nie da musisz ich zostawić…
-Nie ! to moja wina… to wszystko moja wina ! gdybym tylko wiedziała … - Wtuliłam się w nią a ta próbowała mnie uspokoić – na marne
-Dziecko to nie twoja wina, nie mogłaś nic zrobić … chodź wróćmy do Hogwartu tam będziesz bezpieczna
-Nie chcę tam wracać…
-Chachi musisz jesteś wybranką wiem, że to ciężkie, ale dasz sobie radę zobaczysz zrób to dla rodziców – Kiedy to powiedziała spojrzałam na nich jeszcze raz. Leżeli na ziemi bladzi jak ściana. Ten widok był okropny.
-Zgoda ale pod jednym warunkiem .. – powiedziałam chcąc brzmieć stanowczo, ale coś mi chyba nie wyszło, bo Snape uniósł brwii w rozbawieniu – Nie wrócę tam, jako Chachi nie chcę by ktoś mnie poznał.
-Dlaczego ? – zdziwiła się profesorka – masz tam przyjaciół nawet nie wiesz jak się o ciebie martwią. Co chcesz im powiedzieć ?
- Ja… nie wiem..  Oni chcieli mnie zabić – powiedziałam z żalem – planowali moje zabójstwo..
-Nic by ci nie zrobili Chachi nie opanowali takiej magii by cie zabić. Porozmawiamy z nimi jak tylko wrócimy obiecuję – spojrzałam na nią. Wierzyłam jej.. 
-D..dobrze.. – kiwnęłam głową i podeszłam do lustra patrząc na siebie z obrzydzeniem. Nie pomogłam rodzicom, kiedy mnie potrzebowali.. patrzyłam jak umierają i nic nie zrobiłam… Zamknęłam na chwilę oczy i ocierając cieknące łzy wypowiedziałam zaklęcie.  Moje włosy zrobiły się brązowe tak samo jak moje oczy mimo tego stałam się troszkę wyższa, ale nadal wyglądałam jak ja..  tyle, że teraz będzie mi łatwiej spojrzeć w lustro.
-Byłaś, jesteś i zawsze będziesz piękną dziewczyną – profesorka położyła mi rękę na ramieniu, po czym całą trójką wyszliśmy z mieszkania. Tak się skończyła moja ucieczka – ja wracam do Hogwartu a moi rodzice nie żyją. GORZEJ JUŻ BYĆ NIE MOGŁO.

TOM’S POV.

Minęły dwa dni od kiedy profesor McGonagal i p. Snape nie ma w Hogwarcie. Oprócz nich nie ma też Chachi, czym bardziej się przejmuję. Jestem mega wkurwiony na Cath za to, że wszystko jej wygadała wiem, że zrobiłem źle ale przecież wtedy jeszcze jej na tyle nie znałem teraz w życiu bym o tym nie pomyślał ! Od dwóch dni odchodzę od zmysłów boje się, że nie zdążyłem jej uratować…
Pokręciłem energicznie głową chcąc odgonić od siebie te myśli ona na pewno, żyje. NA PEWNO
-Ej wszystko okej ? – Bill złapał mnie za ramię na co kiwnąłem głową i zacząłem schodzić po schodach – Tom ona przecież żyje nie jest głupia i dobrze o tym wiesz.
-A nawet jak żyje Bill to nie będzie chciała mnie znać. Twoja laska wszystko jej wygadała kurwa wszystko !
-Wiem. Gadłem z nią na spokojnie ..
-Ona się nie zmieni. – powiedziałem pewny
-Ale powiedziała, że spróbuje dla dobra szkoły. Jak będziemy rozpraszać Chachi ciągłymi kłótniami to ona nie da rady tego ogarnąć i nie daj boże wszyscy zginiemy !
-Trzymam cię za słowo. – burknąłem kiedy znaleźliśmy się już na dole. 
-Zaufaj mi – uśmiechnął się i skręcił w korytarz a ja tuż za nim, ale po chwili się zatrzymałem. Odwróciłem się momentalnie i zobaczyłem jak główne wejście Hogwartu otwiera się a w nim stają 3 osoby. McGonagall , Snape i jakaś niska brunetka.. Brunetka?  Ile sił w nogach podbiegłem do nich i przyjrzałem się dziewczynie. Nie była blondynką i nie miała niebieskich oczu, ale byłem pewny, że to ona. To moja Chachi..
-Chachi..  –zacząłem ale ona pokręciła głową dając mi do zrozumienia, że nie chce ze mną rozmawiać.
-Tom, Bill idźcie po Cath i po resztę swojej grupy i zapraszam do gabinetu pani McGonagall. Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia – powiedział srogo Snape i ruszył przed siebie a za nim psorka i Chachi.  Westchnąłem cicho i razem z Billem poszliśmy po resztę, po czym udaliśmy się do gabinetu.
- JAK MOŻECIE PLANOWAĆ MORDERSTWO ?! JESTEŚCIE JESZCZE DZIEĆMI ! – Wydarł się Snape kiedy tylko tam weszliśmy. Ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych ale ważne, że Chachi żyje.


piątek, 8 maja 2015

Rozdział 9


No to cóż.. JESTEM DZIEWCZYNĄ TOMA KAULITZA. Co prawda nie wiem do końca, czy to co on czuje do mnie to prawdziwe uczucie czy po prostu kolejny głupi zakład, ale to się okaże z czasem. Tom obejmował mnie delikatnie do, póki nie usłyszeliśmy za sobą głosu Cath.
-No proszę .. proszę - Powiedziała z kpiną- Tommy czyżbyś się w niej zakochał ?
-Czego chcesz Cath ? -Wysyczał Tom obejmując mnie mocniej.
-Starego Toma. Toma, który nie kochał tej kretynki, tego, który ją wyzywał, dokuczał, który jej nienawidził. Gdzie jest ten Tom, który sam zaplanował jak ją zniszczyć ?! - Ostatnie słowo prawie wykrzyczała.
- Z-zniszczyć ? - Puściłam Toma i odsunęłam się na dobry metr.
- Chachi to nie tak nie słuchaj jej.. - spojżał na mnie i wyciągnął rękę w moją stronę chcąc żebym ją złapała, ale ja schowałam swoją za plecy.
- Oj, ..już zapomniałeś, że ona może cie zabić ?!- zaśmiała się Cath - powiedz jej Tommy
- Zamknij sie ! - Wrzasnął na nią - Wypierdalaj stąd.
- Oj, nieładnie nieładnie - zacmokała na niego -albo ty jej to powiesz albo ja.
- Co ?! Co mi macie powiedzieć ?! - pisnęłam błagalnie
- Mówisz ? - Spojżała na Toma, ale, gdy ten nic nie powiedział sama zaczęła mówić.
- No powim ci nawet Chachi, że nie wiem od czego zacząć - zaczęła chodzić wokół mnie. Czy ona jest nawiedzona ? Czuje się conajmniej dziwnie
-Od początku..
- Oh! okej, więc wiesz na początku nie braliśmy cie za zagrożenie, bo co taka grzeczniutka osóbka mogła, by nam zrobić, ale, kiedy Tom powiedział nam, że czarujesz bez różdżki wszystko się zaczęło układać. Te wszystkie "wypadki" to twoja wina ty to zrobiłaś ... bez różdżki - Objęła mnie ramieniem i stanęła tak, że jej głowa spoczywała obok mojej a lewą ręką przejechała przed moją twarzą tworząc niewielką ścianę wody, na której zaczęły pokazywać się obrazy -przypominasz sobie ? - Na wodzie ukazały się momenty, gdy czarowałam bez różdżki pokazał się nawet moment, gdy udowodniłam to Hagridowi paląc dynię..
-Ja..
-Tak ty kretynko! - odepchnęła mnie a ja upadłam na ziemię a Tom..? a Tom stał i po prostu patrzył na nas - Jesteś krewną Pottera nie wiem po jakiego chuja tu jesteś, ale lepiej będzie dla ciebie, kiedy się wyniesiesz a jak nie to moja w tym głowa, że plan Toma dojdzie do skutku. - Uśmiechnęła się chytrze.
-Jaki plan ? - W tej chwili chciałam się tylko dowiedziec co Tom planował mi zrobić. Sprawę z tym, że mimo obietnicy powiedział, im o czarach bez różdżki załatwię zachwilkę.
-Nie wiem czy chcesz wiedzieć co twój "chłopak" dla ciebie zaplanował - spojżałam na Toma oczekując wyjaśnien, ale on patrzył pusto na podlogę. Okej tak chcesz grać ?
-Tommy ? - Podniosłam się z podłogi i otrzepałam a wzrok chłopaka przeniósł się na mnie - Kochanie.. - podeszłam do niego. Wiele wysiłku włożyłam w, to by nie zacząć się śmiać. Na jego twarz wkradł się uśmiech, on serio myśli, że wierzę jemu i, że nie jestem zła. Ciekawe. Podeszłam do niego i spojżałam mu w oczy.
-Chachi myszko.. - chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momęcie dostał ode mnie w twarz. Minęła chwila, zanim się opamiętał i spojżał na mnie zdziwiony.
-Wiesz co ci powiem Tommy ? Jesteś dupkiem kochanie. Najpierw planujesz na mnie jakiś zamach czy bóg wie, co jeszcze !
- Morderstwo..- wtrąciła sie Cath.
-O no super !, więc najpierw planujesz na mnie morderstwo potem udajesz, że mnie kochasz. Chociaż już rozumiem. To całe " Kocham cię " i " DZIEWCZYNĄ" Było tylko po, to by twój plan wypalił no, ale mimo tego. Złamałeś słowo Tom. KURWA OBIECAŁEŚ ŻE NIE POWIESZ O MOICH CZARACH ! OBIECAŁEŚ !
-Chachi nie chciałem.. - wyciągnął w moją stronę ręce chcąc mnie przytylić, ale się odsunęłam. Znowu.
-Nie dotykaj mnie nigdy więcej. Nie odzywaj się do mnei nie patrz na mnie albo od razu mnie zabij tak jak chciałeś. Ale przed śmiercią pozwól, że ja też złamię dane ci słowo. - Znarszczył brwii, więc kontunułowałam - pani McGonagall dowie sie o smoku i zostaniecie zawieszeni. - Nic więcej nie powiedziałam tylko wyszłam z sali. Jedyne co słyszałam to swój płacz i krzyki Cath skierowane na Toma. No tak ona nie wiedziała, że ja wiem o smoku. Dobrze, im tak. Szłam przez korytarz w stronę gabinetu profesor McGonagall i nie mogłam przestać płakać. Byłam zła, ale to nawet już nie codzi o Toma, Cath, czy to, że oni wiedzą o moim " przeklętym darze " chodź dla mnie to zwykłe " przekleństwo " jestem przeklęta. Płakałam, bo zawiodłam się na sobie. Uwierzyłam mu. zaufałam. obdarzyłam uczyciem kogoś, kto chciał mnie zabić ! To chore ! Otarłam łzy i wtargnęłam do gabinetu profesorki bez pukania.
-Przepraszam pani pprofesor, ale muszę pani coś.. - Rozejżałam się po gabinecie i to co zobaczyłam strasznie mnie zdziwiło. Na środku stała dyrektorka, a za nią Tom, Cath, Gustav i Georg. Jedno pytanie nasunęło mi się na myśl. JAK ?
-Chachi kochanie czy oni mówią prawdę .. ? Czy ty czarujesz bez różdżki ? - Powiedziała spokojnie podchodząc do mnie powoli.
-Ja..
-Kochanie nie bój się przecież nic ci nie zrobię - tym razem ona do mnie wyciągnęła ręce. To koniec wszyscy wiedzą.
-Niech się pani do mnie nie zbliża - powiedziałam i się cofnęłam, ale ona nadal szła w moją stronę mówiąc, że wszystko bedzie dobrze. - N- nic nie będzie dobrze ! Nic ! - krzyknęłam i machnęłam ręką tworząc przed sobą smugę ognia, która mnie odgrodziła od reszty prawie trafiając w profesorkę. Spojżałam przestraszona na swoją rękę. Nie chciałam tego.. nie chciałam
-Przepraszam.. - wydukałam i uciekłam z gabinet jak najszybciej mogłam. Cath ma rację. Lepiej będę jak po prostu się usunę/zniknę.


****************

Patrzyłem kompletnie zaskoczony na to, co działo się w gabinecie, w którym teraz się znajdowaliśmy. Profesorka właśnie gasiła ogień a my wszyscy patrzyiśmy na siebie bez słowa no do czasu.
-Kretynka ! Mówiłam, że nas pozabija ! - jęknęła Cath, przez co została szturchnięta przez Billa.
-Dzieci to nie kretynka. - dyrektorka się do nas odwróciła.- Nie wyobrażacie sobie nawet jak wielką moc posiada Chachi. Jak wielką i niebezpieczną.. ona nie umie jeszcze nad tym panować.. - mówiła ewidentnie przestraszona. - Harry Potter to jedyna osoba, która umiała czarować bez różdżki .. jedyna a teraz jest Chachi .. - usiadła na krześle - nie wierze.. - pokreciła głową
-Pani profesor, ale, o co tu chodzi ? Czemu ona nie potrzebuje różdżki, po co właściwie jest jeszcze tak potężna siła, skoro nie ma już wlaściwie takiej potrzeby.
- nie.. - pokręciła głową - jest potrzeba - wstała i wyjęła wielką księgę z biblioteczki poczym ze środka wyjęła kopertę z listem i podała ją nam. Wyjąłem list i zacząłem czytać.

" Za kilkaset lat zło znów opanuje świat. Ziemia pogrąży się jeszcze bardziej niż za czasów Czarnego Pana. Na ziemię zstąpi osoba o wiele gorsza, mocniejsza i potężniejsza niż Czarny Pan. Ale razem ze złem zostanie zesłana nowa osoba, przepełniona miłością, dobrem i najpotężniejszą siłą, której nawet nie uda wam się wyobrazić. Będzie to osoba tak niewinna i skromna, że nikomu nie przyszło, by do głowy aby posądzić ją o tak potężną magię. Kiedy uda wam się ją rozpoznać zło będzie bliżej niż sobie tylko to zdołacie wyobrazić. Jeden z uczniów jest zdrajcą. Mówisie uważać na innych. Uwarzajcie, komu ufacie, komu przekazujecie informacje. Strzerzcie się i jak najszybciej pomózcie wybrańcowi. Kimkolwiek on bedzie musi nauczyć się panować nad magią.. "

-Nie rozumiem.. -zaczęła Cath a ja spojżałem na nią trzymając mocno kartkę.
-To się powtórzy prawda ? To co rodzice nam czytali na dobranoc cała walka Harrego pottera z Voldemortem powróci ze zdwojoną siłą tylko ze zamiast Harrego będzie Chachi a zamiast Voldemorta to nowe coś.. ? - profesorka tylko kiwnęła głową a mnie osobiście zrobiło się gorąco. - nie sądziłam ze to prawda. Znalazłam ten list kiedyś w starym gabinecie Dumbledore'a .. dzieci musicie ją znaleźć i przypowadzić do mnei musimy ją nauczyć panować nad tą magią.
-Pani oszalała ?! Ona może nas pozabijać ! - Krzyknęła Cath.
-Jest też jedyną osobą, która może was uratować. - zmierzyła ją wzrokiem, na co ta od razu się zamknęła. Ciężko uwierzyć, ale Cath bała się Cachi, mimo że startowała do niej to bała się jej. Każdy się jej bał. Kiedy rozgryźliśmy to, że musi ona być jakimś krewnym Pottera serio zaczęliśmy się obawiać. Okej przyznaje chciałem się jej pozbyć, chciałem ją wyprowadzić do zakazanego lasu i zostawić tam na pastwę Akromantuli , sklątków tylnowybuchowych i wilkołaków, ale nie mogłem..
Z początku jej nie nawidziłem, to była czysta i najprawdziwsza nienawiść. Ale od, kiedy zdjąłem jej ręcznik i zobaczyłem ją nagą.. boże była taka niewinna.. i to mnie kręciło. Oszalałem jak kolwiek, by to zabrzmiało oszalałem. A teraz wszystko spierdoliłem. Ale nie chciałem okej ?! Kurwa nie chciałem powiedzieć o tym jej "darze" tak wyszło, ale, z drugiej strony to dobrze, że wszystko się wydało.., gdybym tego nie wyjawił nie wiedzieli byśmy o niebezpieczeństwie, które nadciąga i nie wiedzielibyśmy, że ona jest jedyną osobą, która może nas uratować..
-Znajdżcie ją i na razie nie mówcie nikomu o tym co wiecie. Ja muszę porozmawiać z resztą nauczycieli .. - machnęła na nas ręką abyśmy już poszli i tak też zrobiliśmy. Wyszliśmy bez słowa. Wszyscy byli przerażeni tym o czym własnie się dowiedzieliśmy. Kiedy tylko zamknęliśmy drzwi gabinetu dyrektorki od razu ruszyłem w stronę pokoju blondynki.
-Tom a ty, gdzie idziesz ? - Zapytał Bill.
-Po Chachi nie słyszałeś co powiedziała profesorka ? - zmarszczyłem na niego brwii, ale ten już nic nie powiedział i razem z resztą ruszył za mną. Kiedy tylko doszliśmy do drzwi pokoju wtargnąłem tam jak do siebie.
-O boże ! - usłyszałem pisk z lewej strony i momentalnie się odwróciłem w tym kierunku. Miałem nadzieję zobaczyć Chachi, ale zamiast niej zobaczyłem Zoe pieprzącą się z Jakiem czy jak mu tam. Ale to mało ważne.
- Widziałaś Chachi ?
- Nie.. - wydukała zasłaniając się, jak tylko mogła
-Kurwa.. - warknąłem i wyszedłem trzaskając drzwiami. - Nie ma jej.
-Jpdl to, gdzie ona jest ?! Kurwa nie chce zginąć - panikowała Cath
-Teraz kurwa pytasz, gdzie ona jest ?! Było to kurwa załatwić na spokojnie, a nie !
-Och tak kurwa zwal wszystko na mnie !
-Bo taka prawda !
-Zamknij sie!
-EJ KURWA DO DOŚĆ. TO WINA WSZYSTKICH. PRZESTAŃCIE SIĘ KŁÓCIĆ BO W TEN SPOSÓB JEJ NIE ZNAJDZIEMY! - krzyknął Bill a my spojżaliśmy na niego. Miał rację, tylko że jego Cathnie nie chce zginąć a ja chce znaleść moją Chachi. Martwie się o nią może zrobić sobie krzywdę.


**************

Biegłam biedłam już nawet nie wiem, ile czasu i, gdzie wiem, tylko że przez cały czas biegłam. Wiem jeszcze tylko to, że jestem w zakazanym lesie.. Jest ciemno.. bardzo ciemno.. boje się, ale nie mogę wrócić.. nie teraz.. nie tam... muszę do rodziców. Oparłam się na chwilę o drzewo aby odsapnąć, kiedy usłyszałam za sobą szmer. Odwróciłam się gwałtownie i spojżałam w ciemną przestrzeń, nic tam nie widziałam, więc po prostu uznałam, że to przesłyszenia i zaczęłam iśc dalej. Miałam dziwne wrażenie, że chodę w kółko chodź wcale tak nie było. Tak działam las. Miał na calu namieszać nam w psychice i tak to sobie tłumaczyłam.. Szłam szłam aż w końcu doszłam do podnóża góry i spojżałam w górę. Na samym szczycie pomiędzy drzweami był prześwit. Przyjżałam się uwarznie widząc poruszający się tam zarys czegoś co ewidentnie nie było człowiekiem. Przełknęłam głośno ślinę i cofnęłam się w tył wpadając na drzewo i gniotąc przy tym kilka gałęzi swoją nogą, wtedy to coś zawyło. Był to tak dziki i niewyobrażalnie głośny dżwięk, że zamarłam. W jednej chwili to coś a właściwie wilkołak, bo to był on zaczął pędzić w moją stronę a ja stałam pod drzewem zupełnie nie mogąc się ruszyć. Zaraz umrę. Bałam się.. z karzdą chwilą szelest łamanych gałęzi i dżwięk sapania był coraz głoniejszy. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam widziałam jak niewyobrażalnie duży wilkołak rzuca się wprost na moją osobę. Ale nie udało mu się. Ktoś lub coś mnie obroniło.. nie wiem kto/co, ponieważ zemdlałam

----------------------

Moi kochani,mam dla was małe ogłoszenie niestety nie zawiera ono dobrych informacji. Niestety,muszę wam powiedzieć, że mój komputer siadł na dobre. Wszystkie rozdziały plany czy jakiekolwiek rzeczy, które miałam na tym laptopie za przeproszeniem poszły się jebać. Stąd ten inny wystrój. Ostatnio moje siostry czaczęły się bawić moim komputerem i tak coś zawzięcie poprzestawiały, że zepsuły mi szablon. Byłam gotowa go naprawić byłam nawet w trakcie, kiedy mój komputer po prostu zgasł na dobre. To jest jako taki szablon on nie będzie na stałe chodź bohaterka będzie zastępowała chachi, ale czemu to już dowiecie się z dalszymi  rozdziałami. Tak, więc Podsumowójąc złe wiadomości. Szablon niestety na razie musi zostać taki, a co do rozdziałów to nie mam pojęcia, kiedy będą się pojawiać. ( będę się starała korzystać z komputera rodziców, kiedy będzie tomożliwe, ale nic nie obiecuję )

Cóż jak się wam podobał rozdział ? I jak podobał wam się punkt widzenia naszego kochanego Tomasza ? Jak myślicie kto/couratowało Chachi ? Jestem ciekawa waszych odpowiedzi ! Trzymajcie się ciepkutko.

W razie gdybyście mieli jakiekolwiek pytania to zapraszam tutaj --> ASK   to ask poświęcony wyłącznie temu opowiadaniu więc pytać śmiało :) 

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 8

Moi kochani mam dla was małe ogłoszenie. Nie bądźcie źli ,że piszę je przed rozdziałem przez co dalej nie możecie go przeczytać a i tak sporo musieliście na niego czekać bo aż dwa miesiące i sześć dni ale własnie po to pisze to ogłoszenie. Główną przyczyną tak długiego czasu oczekiwania na nowy rodział jest niesprawny komputer. Mój laptop ma już swoje lata i nie ma co go winić za to ,że się psuje i nie chce włączać. Jak już napewno zauważlyliście we wcześniejszych rozdziałach było sporo błędów ale nie przez moją nieuwagę a przez to ,że mój laptop chodzi jak chce więc uwierzcie ,że napisanie tego rozdziału  ( mimo ,że nie jest on doskonały - Nie podoba mi się ) było straszną męczarnią. Najpierw przez tydzień próbowałam uruchomić komputer a gdy już łaskawie mi się udało klawiatura przestała działać lub internet się nie włączął mogła bym tak wymieniać i wymieniać ale nie o to chodzi. Chodzi o to ,że dopóki nie zdobędę nowego laptopa ( a PODOBNO ma to nastąpić w wakacje ) rozdziały będą dodawane rzadko musicie mi to wybaczyć. Ale obiecuję ,że gdy tylko zdobędę nowe cacko rozdziały będą dodawane często i będą długie aby wynagrodzić wam ten długi czas oczekiwania. A teraz zapraszam na rozdział 8 :)


-------------

I, wtedy stalo się coś czego nie wyobrażałam sobie kompletnie. Chociażbym nie wiem jak intensywnie myślała nad przebiegiem balu nigdy w życiu nie pomyślałabym, że może sie stać to, co się wlaśnie Dzieje. Cała płonęłam, z każdym ruchem robiło mi się gorąco, lecz dalej jednak w to brgnęłam. Nie obchodził mnie już Daniel i jego wściekłe spojżenie, nie ochodziło mnie to, co zrobił mi Tom liczyło sie tylko to, co własnie rozbiliśmy. -- " Każdy z nas ma dwie twarze. Jednej aż chce sie wymierzyć w policzek drugiej w owy policzek składać Pocałunki ". I tak właśnie było. Do dzisiaj znałam jednego Toma .. Toma, który był arogancki, który mnie denerwował, przedrzeźniał i dokuczał, Toma któremu nie raz miałam ochotę przywalić  ... Wszystko do dziś ... Teraz przede mną stoi zupełnie inny niż przedtem Tom - miły, uśmiechnięty i tak cholernie ... nie wiem nawet .. Jak to nazwać
Oderwaliśmy się od siebie a ja spojżałam w jego brązowe oczy - płonęły. Tyle razy o tym słyszałam a w końcu moge to zobaczyć - małe iskierki szalały w jego oczach jak pioruny domagające się wypuszczenia i patrząc w głębie Tych oczu zrozumiałam "Zakochałam się w magii słów, w tym, w jaki sposób mnie dotykał i co mówił, kiedy mnie dotykał. Pociągnął mnie za sobą jak wiatr pociąga nasiona dmuchawca. Ja - bez woli... On jak żywioł." Biegłam przez korytarz trzymając go za Rękę nie pamiętam nawet momentu w ktorým znalazłam Się u niego na rękach. Nie wiem czemu, ale ciagle Się śmiałam i podobało mi sie to ..
Tom wpadł ze mną do pokoju i od razu zamknął drzwi a ja spojżałam na niego
-Umm .. - Mruknęłam, kiedy oparł nas o ścianę ciagle trzymając mnie na rękach - nie rozumiem ..
-Czego? - Zapytał Spokojnie. Bez żadej sztucznej emocji bez pogardy, śmiechu czy pretensji
-Wszystkiego Tom .. Jeszcze niedawno wyzywałeś mnie od suk, dokuczałeś mi a teraz Mnie całujesz ..
-Co W Tym dziwnego?
-Wszystko Tom Wyjaśnij mi to. Dlaczego dopiero Teraz jestes dla mnie miły?
-Nie Dopiero Teraz - zaśmiał się
-Dopiero. Wcześniej tylko mi dokuczałeś!
-Pewna Jestes?
-Tak
-A Jeżeli się okaże, że się mylisz to umówisz się ze mną?
-Okej.
-No Fajnie - uśmiechnął się - Więc tak dwa razy uratowałem Ci życie
-Kiedy Niby - prychnęłam?
- 1 Raz Jak wkurwiłaś Billa , na co cię Mało nie zabił rzucając w Ciebie zaklęcie - wytęrzyłam Swoją Pamięć starając sobie przypomnieć Ową sytuację

" ...Powiedział ironicznie i wyjął różdżkę i,nim zdążyłam Się obejrzeć niebieska Błyskawica wychodząca z różdżki pędziła wprost na mnie strach przez niewiedzą jakie zaklęcie zostało na mnie wycelowane spowodował całkowity paraliż. -. Co robisz? -! Krzyknął czarny, kiedy błyskawica odbiła Się jakieś 10 centymetrów przed moją twarzą. Jakby coś tam było. W każdym razie, gdyby stał dwa centymetry w lewo był, by pokonany przez własny czar . "

- Wtedy, kiedy skleiłam ci nogi? Niby, kiedy mnie uratowałeś?
- Gdybym nie ruszył głową w porę czar zatrzymałby się bliżej ciebie albo już by w ciebie trafił.
- Oh ..- wiec to on .. - Drugi Raz?
-Uratowałem cię jak spadałaś z hardodzioba
-To Byl Przypadek.
-Nie Był
-No dobrze co takiego jeszcze zrobiłeś?
-Suknia - Uśmiechnął Się
-Co z nia ?
-Jest ode mnie
- Co? Jak to .. - Cholera! Teraz wszystko się zgadza .. Daniel miał w pudełku sukienke, ale nie nie dał mi jej, bo miałam już na sobie suknie od Toma ..
-Normalnie
-ja ...
-Cii - Zaśmiał Się
-Wyzywaleś mnie od suk ..
-Bo mi sie podobasz
-Dziwnie to okazujesz. A Mia ?
-Mia to koleżanka wyświadczyła mi przysługe
-Za co ?
-Za Seks
-Zaa Co ...? - Wybauszyłam Oczy
-Za Seks wiesz, co to nie?
-Wiem.
-No Wiec własnie wracamy na bal ?
-Wszyscy się będa patrzeć ..
-Bo będą ci zazdrościć
-Czego?
-Mnie!
-Jesteś Kretynem Tom. - Zdzieliłam go po głowie
-Ala! Ej za to musisz mnie pocałować.
-Ani mi sie śni panie Kaulitz
-Jakoś na sali nie miałaś nic przeciwko, a raczej chciałaś wiecej - poruszył śmiesznie brwiami
-Wydawało Ci się - mruknełam i wyszlam z pokoju dążąc ku Sali. Tom wyszedł za mna i po chwili już nawet nie wiem Jakim cudem szliśmy razem trzymając się za ręce. Weszliśmy do sali a wszyscy znowu spojżeli na nas. Bylo dobrze, póki nie przyleciała Cath
- Co to z było! Czemu ty Się z nią całowałeś boże Tom jesteś aż tak głupi ?! Rozum ci odjęło masz tyle fajnych dziewczyn okej wiem, że Billa ma mnie, ale to jeszcze nie powód, by lizać się z nia!
- Co? Prosze cie nie rozśmieszaj mnie Cath - Zaśmiał się co mnie ewidentnie zdziwiło, zawsze wydawał się być po jej Stronie
-Ja cie rozśmieszam?! Ja?! - Rzuciła sie na niego na szczescie Bill złapał ją w ostatniej chwili
-Mała Spokojnie - przytulił ją
-Bill on zwariował! Widziałeś sam no prosze cie zrób coś z nim, to Twój brat do cholery!
-Wiem. Tom oszalałeś?
-Nie Kurwa nie oszalałem Bill mam prawo lizać się, z kim tylko chcę nic wam do tego ! Jak bym chciał to bym ja przeleciał, a potem inna i inna i to, by było normalne kurwa Normalne ! wiec nie wpierdalajcie się w to, z kim się całuje, bo to bylo tylko raz! - Cała sala ucichła i spojżała w nasza strone - ponownie ..
-Tylko raz ... - powtórzyłam pod nosem, ale chyba za głośno, bo cała grupka, czyli Bill , Cath i panowie G Oraz Tom spojżeli na Mnie
- Ojejku biedna Chachi myślała, że Tom cos do niej czuje - powiedziała z udawanym żalem - chcesz chusteczke? - Zaśmiała się a ja spojżałam na nią pusto. Oczywiscie mogłam na nią spojżeć z żalem, że tak powiedziała albo z gniewem, ale po co? Powiedziała prawde. Przez jeden głupi pocałunek uwierzyłam, że Tom na prawde coś do mnie mnie czuje. Śmieszna jestem .. uśmiechnełam się lekko i z gracją bez płaczu opuściłam sale

***

Bal trwał i trwał a ja siedziałam w pokoju. Na początku jak tylko przyszłam to płakałam i to strasznie, ale potem pomyślałam o tym wszystkim co Tom mi zrobił o tym jak mnie denerwował wyzywał i mi przeszło, więc przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka ze słuchawkami na głowie - Zasnęłam.
Rano obudziłam się ze straszliwym bólem głowy pewnie dlatego , że spałam ze słuchawkami podkręconymi na Maxa ehh podniosłam się leniwie i poczłapałam do łazienki, gdzie umyłam zęby i jako tako się oporządziłam + ubrałam. Stwierdziłam, że nic mi tak nie polepszy humoru jak taniec, więc od razu bez wachania ubrałam na siebie stój do tańca, to by było bez sensu, gdybym na 10 minut ubrała się, inaczej, a potem musiała bym się przebierać toć to tylko śniadanie prawda ? Tak czy siak, wyszłam z pokoju i pokierowałam się w stronę sali, gdzie miało być sniadanie. Wszyscy już byli na miejscu. Zoe siedziała obok Jake'a a obok nich panowie G a na przeciwko siedział Bill, Lejdi Pudel i Kretyn. Chcąc nie chcąc musiałam usiąść na przeciwko niego.
- Jak się spało Chachi ? - Uśmiechnęła się Zoe i podsunęła mi pod nos miskę z czymś co nawet nie wiem czym było..
-Co to ? - Zapytałam przyglądając się temu co miałam na talerzu
-Nie wiem - wzruszyła ramionami -, ale jest dobre no dalej jedź - uśmiechnęła się a ja zaczełam jeść. Mimo, że nie ufam niesprawdzonym daniom to mnie mile zaskoczyło chodź ciągle nie wiem, co to było..
-Widzę malutka, że źle zniosłaś to, że Tom cie nie chce - wtrąciła Cath
-Humm ? A niby, po czym tak sądzisz ? - spojżałam na nią zdziwiona
- Masz spuchnięte oczy płakałas. Ale hej ! to nie koniec świata znajdzie się jakiś frajer, który cie pokocha
-Ehhh Cathy oczy mam spuchnięte, bo połowę nocy próbowałam zmyć makijaż, bo widzisz ja w przeciwieństwie do ciebie nie śpię w, nim nie muszę być perfekcyjna w każdym calu, nawet gdy śpię tak jak ty. Makijaż się zmywa, bo potem możesz nie mieć tak idealnej twarzyczki jaką masz teraz - uśmiechnęłam się do niej i wstałam od stołu
-Ej a ty, gdzie ? - odezwał sie Jake
-Potańczyć - jego też obdarzyłam uśmiechem i opuściłam salę. Nie powiem, żeby obojętne było mi to, że Tom siedząc na przeciwko mnie nijak nie reagował na to, jak zwraca sie do mnie Cath, bo było mi przykro, ale ehh.. Odwracając kota ogonem poszlam na salę taneczną i zaczełam ćwiczyć



Wszystko było fajnie ,super i wgl, dopóki nie zgaslo światło.
-Kurde. - jęknęłam pod nosem i jako tako ruszyłam w stronę włącznika światła. Przesunęłam pstryczek w górę potem w dół i tak kilka razy, ale nic. Westchnęłam zrezygnowana, po czym poczułam jak moje ciało z impentem przległo do ściany. Coś na mnie napierało .. albo Ktoś. Może i było ciemno, ale błysk kolczyka nie był niewioczny. Zanim zdąrzyłam coś powiedzieć moje usta zostały złączone z ustami Toma. znowu.. po raz drugi zamiast przerwać to, co się działo ja brgnęłam w to dalej .. czemu ? Bo zakochałam się w tym oto kretynie. Tom napierał na mnie i całował mnie po szyi, przez co z moich ust wydawały się ciche jęki. Nigdy nikt nie całował mnie w ten sposób. Ręce Toma jezdziły wzdłuż mojego ciała co było dość przyjemne. Do czasu. Kiedy Tom przeniusł swoje ręce na mój biust opamiętałam się i odepchnęłam go i włączyłam światło
-Co ty robisz ? - Był ewidentnie zdziwiony moim zachowaniem
-Co ja robię ? Co ty robisz ?! Jesteś aż takim kretynem Tom ? Wyjdź mi stąd i nie pokazuj mi się na oczy.
-Co ?! Czemu ? o co ci chodzi ?
-O co mi chodzi ?  o wszytsko mi chodzi  ! O  ciebie mi chodzi ! O wczoraj mi chodzi ! Pozwoliłeś mi uwierzyć, że ci się podobam BA! powiedziałeś, że ci się podobam ! całowałeś mnie a jak przyszła Cath to nagle znowu stałeś się zimny. " TO TYLKO RAZ ", to jest ten twój raz Tom ? Nie jestem twoją dziwką !
-Chcachi kurwa to nie tak ty nie rozumiesz
- Więc tłumacz. - Założyłam ręce napiersi i patrzyłam na niego.
-No, więc.. - Tom zaczął mówić. Najpierw zaczął mi mówić, że na prawde mu się podobam, że jestem inna niż reszta, że pociągało go to, że na niego nie leciałam potem zaczął mi tlumaczyc sprawe z Cath i Billem powiedział dlaczego woli przy nich udawac, ale obicał, że, jeżeli będę się upierała powie, im prawde nie byłam pewna czy moge mu ufać, ale to zrobiłam...
-Czyli co ... - mruknęłam nie wiedząc, na czym stoje
-Czyli jesteś moją dziewczyną - uśmiechnał się i objął mnie w talii
-Dziewczyną czy suką ? - spojżałam na niego
-DZIEWCZYNĄ - powtórzył i pocałował mnie w czoło, na co się w niego wtuliłam.

niedziela, 28 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 7

Nigdy jeszcze nie darzyłam kogoś taką nienawiścią jaką darzę Toma. Nie wiedziałam nawet, że tak wredne osoby istnieją. Tak, więc wróciłam do pokoju cała zapłakana - Zoe oczywiście czekała na mnie.
-Jezu czemu ty płaczesz ?! - Przerażona usiadła obok i mnie objęła. Opowiedziałam jej wszystko od początku aż do momentu, w którym po raz ostatni krzyknęłam na Toma i uciekłam z płaczem.
-Weźmiesz mnie za kretynkę, ale dla mnie to on jest po prostu o ciebie zazdrosny.
-Masz rację mam cię teraz za kretynkę - zaśmiałam się i otarłam łzy.
-dobra idę spać dobranoc - przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka - następnie zasnęłam.


Rano jak codziennie obudziły mnie dzwony Ubrałam się i razem z Zoe poszłyśmy do sali od transmutacji jeju jakie te lekcje są nudne. Z chęcią powiedziała bym o czym była dzisiejsza lekcja, ale była tak nudna, że nie uważałam wiec nawet nie wiem. Kolejną lekcją było to jebane wróżbiartwo. Weszłam do sali i usiadłam w kącie nie miałam ochoty na rozmowę z nikim a szczególnie z ta jebniętą nauczycielką i tomem. Lekcja minęła dość szybko może dlatego, że zamiast uważać siedziałam i słuchałam muzyki. Pani oczywiście coś mi tam ględziła, że nie mogę mieć takiego stosunku do innych i do lekcji, ale olałam to. Na ostatniej lekcji mieliśmy apel. Wszyscy usiedli przy swoich stołach a pani McGonagall zaczęła mówić.
- Mam przyjemność poinformować was, że w piątek o 19 odbędzie się coroczny bal. Zgodnie z tradycją chłopcy zapraszają panie i dają, im suknie dziewczyny muszą po prostu pięknie wyglądać - uśmiechnęła - a w związku z tym, że mamy dziś środę a do balu został praktycznie jeden dzień jutro macie wolne. Chłopcy radzę dobrze się przygotować A teraz możecie wrócić do swoich pokoi -Dodała spokojnie i wyszła.
-Bal, ale super ! Postaraj się Bill ! - Klasnęła w ręce Cat i złapała chłopaka za rękę
-A czy ja kiedykolwiek się dla ciebie nie postarałem - zaśmiał się - A ty Chachi ? - Zwrócił się do mnie z głupim uśmieszkiem -, z kim idziesz ?
- Ja umm..
-Ze mną - obok mnie pojawił się Daniel a Cat zmierzyła go wzrokiem
-Biedy - Powiedziała do niego Cat - A tobie radzę znaleźć jakąś ładną biżuterie powinnaś jakoś przy, nim wyglądać - zwróciła się do mnie i szturchając mnie w ramię zniknęła z sali, a za nią podążyła reszta bandy w tym Tom, który patrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
-Dzięki - uśmiechnęłam się do Daniela
-Nie ma za co - też się uśmiechnął - jaką suknię sobie życzysz ?
-Obojętnie nie musi być jakaś specjalna - zaśmiałam się - a teraz przepraszam, ale muszę wracać do pokoju się trochę ogarnąć, bo mam zamiar iść na sale taneczną i wiesz
-Ooo to może pójdziemy razem ?
-Jasne ! to spotkamy się na salo o hmm..20 ?
-To jesteśmy umówieni - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek, na co ja też się uśmiechnęłam i popędziłam do pokoju. Na moje nieszczęście banda kretynów już tam była i okopywała łóżko Cathy.
Dlaczego ja nie mogę mieć osobnego pokoju ? Olałam ich totalnie i usiadłam na łóżku, po czym wzięłam do ręki książkę i wsadziłam w uszy słuchawki, po czym zatopiłam się w lekturze. "Najwspanialsi" oczywiście nie mogli siedzieć w spokoju, więc co chwilę przekręcali mi kartki, a nawet podnosili łóżko, ale nie dałam sie sprowokować i wytrzymałam. O 19:45 wstałam z łóżka odkładając książkę na miejsce i sięgnęłam do szafy po strój do tańca.



-Ooo patrzcie nasza mała tancereczka- zaśmiała się Cathy patrząc na mnie
-Przeszkadza ci, że tańczę lepiej niż ty ? - zapytałam grzecznie i ubrałam buty
-Nie tańczysz -burknęła
-Tak tańczę. Papa mała - zachichotałam idiotycznie i wyszłam z pokoju zostawiając całą piątkę ze zdziwionymi minami. Równo o 20 byłam na sali a chwilę po mnie zjawił się Daniel. Przywitaliśmy się i od razu zaczęliśmy wymyślać układ.


Skończyliśmy tańczyć dość późno, bo koło 23:30 pożegnaliśmy się i po cichu wróciłam do pokoju, gdzie o dziwo nadal siedzieli chłopcy.
-Hej Mała - bill się zaśmiał i pomachał mi z idiotycznym trzepaniem rzęsami - chciał mnie wkurzyć, tyle że znów mu się nie udało.
-Hej Billy - zrobiłam dokładnie to, co on a Zoe wybuchła śmiechem.
-Wytańczyłaś się ? - Zapytała, gdy usiadłam na łóżku
-Tak ! wymyśliłam z danielem nowy układ i boże mówię ci jak on super tańczy ! Nie wierzę na prawdę ideał ! - zachwycałam się
- Ideały to siedzą na moim łóżku skarbie, a nie - zaśmiała się Cathy
-Twoje ideały tańczą jak stara babcia a niektórzy wgl - puściłam tomowi oczko a w, nim aż się zagotowało - a ja potrzebuję kogoś, kto tańczy - uśmiechnęłam się i wyjęłam z szafy piżamę - a teraz wybaczcie najszlachetniejsi moi znajomi, ale muszę iść się wykąpać - i poszłam do łazienki, gdzie zrobiłam co musiałam i weszłam pod kołdrę, bo było mi trochę zimno, a następnie zaczęłam grać na telefonie. Po mnie poszła się kąpać pani pudel a ja zostałam w pokoju sama z jej przyjaciółmi, bo Zoe spała.
-Byś się pomalowała, bo straszysz - zaczął Tom
-Tobie się podobać nie muszę - i tym o to tekstem go zgasiłam i poszłam spać.
Kiedy rano się obudziłam była godzina 12 najpierw zerwałam się z łóżka pędząc do łazienki, ale przypomniałam sobie, że mam dziś wolne, więc już się nie spieszyłam ubrałam się normalnie znaczy nie normalnie tak jak sie tu ubieram tylko normalnie tak jak się ubierałam w domu i postanowiłam trochę ogarnąć w pokoju.



 Ehhh praca była tak męcząca, że musiałam sięgnąć po środki specjalne - magię. Do pokoju akurat weszli niedorozwoje a szmatka którą zaczarowałam, żeby wytarła kurze wylądowała na twarzy dreda, który od razu ją zrzucił. Postanowiłam sobie, że będę wyjątkowo miła, bo może, wtedy mi odpuszczą.
- Hej chłopacy jak wam mija dzień ? Przepraszam cię najmocniej Tom za tą szmatę, ale właśnie sprzątam i nie mogę nad wszystkim zapanować - wszyscy wybauszyli na mnie oczy.
-Aha ? - powiedzieli jednocześnie
-Cathy wyszła i nie wiem, gdzie jest więc musicie jej poszukać
-Poczekamy na nią - wbili się jej na łóżko i patrzyli na mnie z osłupieniem.
-Nie rozumiem wyrazu waszych min czy coś się stało ?
- Kim jesteś ? - Zapytał Tom a ja, ledwo powstrzymałam się od śmiechu
-No przecież jestem Chachi Gonzales głuptasie ta, która zawdzięcza ci życie, bo mnie złapałeś jak spadałam z Hipogryfa - uśmiechnęłam się promiennie i uchyliłam okno
-Nie. Chachi sie tak nie odzywa i nie ubiera się tak o ..
-Tak o, czyli jak ?
-Czyli tak - wskazał na mój strój
-Ale, że co, że widać mi stanik ?
-Co ? a faktycznie nie no, ale ,... boże ty masz cycki - ponownie wybałuszył oczy. Dobra zaczynam się czuć dziwnie wiedząc, że gapi mi się na biust.
-Nie dla psa kiełbasa - zaśmiałam się i odwróciłam dalej sprzątając. Blondyna wróciła do pokoju dopiero po godzinie wiec przez ten czas byłam skazana na obecność chłopaków, ale potem wszyscy wyszli i zostałam sama z Zoe.
-Co ty odwalasz ? - Zapytała
-Robię, im na złość - zaśmiałam się i zaczęłam szukać w szkatułce swojego wisiorka.
-Jezu jaki ładny ! -pisnęła Zoe
-To pamiątka po baci, która dostała go od prababci, więc ma ze 150 lat
-Wygląda jak nowy !
-Moja rodzina dba o takie rzeczy - uśmiechnęłam się i powiesiłam wisiorek w kształcie łezki na specjalnym wieszaczku. - Jestem ciekawa jaką sukienkę uszykował mi Daniel
-Ja też Jake powiedział, że będę wniebowzięta, więc mam taką nadzieję - Zaśmiała się. Reszta dnia minęła normalnie Cathy wróciła do pokoju dopiero wieczorem i sama, więc nie za bardzo się do nas odzywała. czyżby zabrakło jej wsparcia do wszczęcia kłótni ? Być może.

*****

Piątek a przynajmniej dzisiejszy piątek był prawdziwą torturą obudziłam się koło 15 i od razu pobiegłam obudzić Zoe, a potem do łazienki. Kiedy wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik zegarek wskazywał godzinę 15:50
-Super -.- -jęknęłam, na co Blondynka się zaśmiała
-Zaspałaś ? - uśmiechnęła się złośliwie
-Nie - odwzajemniłam się tym samym i zaczęłam się malować. Dochodziła godzina 19 a dokładniej była 18:50 a ja odchodziłam od zmysłów, bo nie mogłam znaleźć swojego łańcuszka, który sobie przygotowałam. Wszyscy już dawno wyszli tylko nie ja o no i jeszcze muszę się ubrać. Podeszłam do łóżka i otworzyłam pudrowe pudło, na którym pisało " Dla najpiękniejszej czarodziejki " i uśmiechnęłam się. Pudełko musiał przynieść Daniel, kiedy się kąpałam, bo od, kiedy wyszłam nikogo u nas nie było. Otworzyłam pudełko i zaniemówiłam. Od momentu, w którym Cathy założyła swoją sukienkę SUKIENKA CATHY & ZOE że piękniejszej nie ma potem przyszedł Tom ze swoją partnerką, która miała suknię jeszcze piękniejszą sukienkę SUKIENKA MII niż Cat a jednak się myliłam ... Wyciągnęłam kremową sukienkę i ubrałam ją wyglądałam jak księżniczka tylko bez naszyjnika.



 Dziesięć po dziewiętnastej do pokoju wpadł Daniel z paczką w ręku
-Przepraszam za spóźnienie... tu masz... wooo - spojrzał na mnie -wyglądasz ślicznie !
- Dziękuję ! - uśmiechnęłam się - jest śliczna nie sądziłam, że aż tak się postarasz - cmoknęłam go w policzek - co tam masz ? - wskazałam na pudełko
-Eee... nic - machnął różdżką a pudełko znikło - możemy iść ?
-Tak chodź - za nic nie dałam po sobie poznać, że ciągle zamartwiam się łańcuszkiem. Czym bliżej sali bankietowej byliśmy tym głośniejsza muzyka do nas docierała. Daniel otworzył mi drzwi w samym środku wolnej piosenki. Ogromne mosiężne drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem a wszyscy spojrzeli na naszą dwójkę stojącą na górze schodów. Przełknęłam ślinę widząc wzrok tych wszystkich ludzi na mnie i spojrzałam na Daniela, który się uśmiechnął i podął mi rękę, a następnie zaczęliśmy schodzić w dół. Czułam się, jak w bajce jacyś kompletnie nieznani mi ludzie przygasili światło i skierowali reflektory w naszą stronę a cała reszta zaczęła coś między sobą szeptać. Rozejrzałam się po ludziach i napotkałam Toma. Stał nieruchomo i patrzył na mnie z lekko uchyloną buzią a jego partnerka Mia, o ile pamiętam ciągle go szturchała, ale bezskutecznie w końcu, kiedy dotarłam na dół ukłoniłam się sobie z Danielem i zaczęliśmy tańczyć a światła wróciły do swojej pierwotnej postaci. Wkrótce piosenka się skończyła a ja zostałam oblężona
-Boże mała jakie wejście ! - pisnęła Zoe - wyglądasz jak księżniczka !
-Dziękuję - uśmiechnęłam się - To wszystko dzięki sukience od Daniela
-Tsa - prychnął Tom - chodź na chwilę - złapał mnie za rękę i odciągnął kawałek od znajomych.
- Co jest ? - zapytałam spokojnie
-Mam coś dla ciebie - uśmiechnął się
-Ty masz coś dla mnie ? - zdziwiłam się - co takiego ?
-Podobno go zgubiłaś - wyjął z kieszeni mój łańcuszek a ja spojrzałam na niego
- O Boże, ... Tom dziękuję! - Uczepiłam mu się na szyi nie ważne jak bardzo go nienawidzę znalazł mój łańcuszek ..., a może ja go tak na prawdę w cale nie nienawidzę ? Boże, czemu ja wgl o tym myślę ?!
-heheh nie ma za co chodź pomogę ci go zapiąć - uśmiechnął się a ja się odwróciłam, po czym naszyjnik został mi założony na szyję
-Nie wiem jak mam ci dziękować ! - Zwróciłam się do niego.
-um.. Chcesz zatańczyć ? - Zapytał gdy znów zabrzmiała muzyka - PIOSENKA  -Nie wierzę Tom co cie ugryzło ?!
-Jasne - ukłoniliśmy się sobie i zaczęliśmy tańczyć. Cóż muszę przyznać, że z Tomem tańczyło mi się dużo lepiej niż z Danielem mimo tego, że Daniel jest tancerzem a Tom nie.
-Bądź dla mnie milszy .. - powiedziałam niepewnie nie wiedząc jaka będzie jego reakcja.
-Mm - mruknął i zakręcił mną, a za mną w ruch poszła sukienka, która pod wpływem szybkiego ruchu na końcach zamieniała się w małe śnieżynki niczym sukienka z igrzysk śmierci.
-Niesamowita jest ta sukienka
-No jest wyjątkowa Daniel musiał się nieźle nad nią natrudzić - uśmiechnął się
-Nie wątpię - też się uśmiechnęłam a muzyka ucichła - zastąpiły ją gromkie brawa. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wszyscy uważnie oglądali nasz wspólny taniec. Spojrzałam na Daniela, ale ten patrzył na mnie z miną mordu ... nie jest dobrze.

--------------------------------------
Heeeeeej :3  znowu jestem tu i pisze dla was ! Nie zapomniałam o was ! Rozdział dedykuję Natalii która na prawdę długo musiała na niego czekać. Mam nadzieję że rozdział ci się spodobał :)
A wam jak się podoba ?  Się ciekawie chyba zaczyna robić xD

czwartek, 21 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 6

Uwielbiam, kiedy kończą się lekcje, ale nie ta ! Mogła bym mieć tańce codziennie, a nie co dwa dni. Na szczęście sala jest zawsze otwarta mi mogę iść tańczy w każdej chwili.
-Było super - Uśmiechnęła się pani. - Dokończycie na kolejnych zajęciach. Jak tak dalej pójdzie to wyśle was jeszcze na między szkolny konkurs taneczny- Zaśmiała się i wyszła z sali, a za nią podążyła reszta grupy.
-Ogarniasz układ ? - Zapytałam Toma, kiedy wychodził z sali.
-Nie - Zaśmiał się - Tańczysz jakbyś nie miała kości w nogach
-Uznam to za komplement - też się zaśmiałam - pokazać ci ?
-Po co ? i tak nie tańczę- Zdziwił się.
-Toć pani powiedziała, że za tydzień każdy będzie tańczył to pojedynczo - przypomniałam mu jej słowa.
-A ty mi w tym pomożesz sama tak powiedziałaś - Uśmiechnął się.
-Po pierwsze jeszcze nic nie powiedziałam, a po drugie miałam ci pomóc w zdaniu egzaminu, a nie w tym.
-To pomożesz mi w obu - sprostował.
-Niby czemu mam ci pomagać ? I tak zaraz znów mnie powyzywasz od suk - burknęłam.
-A źle powiedziałem ?
-A czy ja wyglądam jak Suka ?- Zmarszczyłam brwii i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Muszę na to odpowiadać ?
-Jeb się Tom! - Warknęłam i poszłam się przebrać. Jak ten kretyn mnie denerwuje !


~*~

Następna lekcja była z prof. Sybilla Trelawney - Tak to ta nawiedzona pani od wróżbiarstwa.
-Zajrzyjcie w głąb duszy ! - Powtarzała po raz setny tym swoim przerażającym głosem.
-Widzę ! Ludzie ja to widzę ! - Krzyknął Bill trzymając ręce na głowie Cathy a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Co ?! Co widzisz ! - Podeszła do niego Sybilla z wielkimi oczami - Ona jest taka głupia czy tylko udaje ?
-Ja ...Ja widzę Cathy ... - zaczął gadać z zamkniętymi oczami dusząc się za śmiechu.
-Tak ?! Co ona robi Bill ? Powiedz co robi Cathy
-Um... Ona... jezu ona przede mną klęczy ! - Wybuchł śmiechem i został zdzielony przez Cat.
-Hahahahahhahah - Cała grupa nie mogła się opamiętać.
-Dobrze ! - Nauczycielka klasnęła w ręce - Dobierzcie się w pary Chłopak Dziewczyna !
-Hej - Tom stanął przede mną. Olałam go i zaczęła się rozglądać po sali w poszukiwaniu partnera.
-Chachi i Tom ? Super - Powiedziała Profesorka.
-Co nie ?! - Zaprzeczyłam, ale ta odeszła wcale mnie nie słuchając. Super !
- Niech każda para usiądzie przy stoliku - Zaczęła rozdawać kryształowe kule.
-Ona jest taka głupia czy tylko udaje ? - Zapytał Tom.
-Uwierz kilka minut temu zadałam sobie to samo pytanie- westchnęłam i spojrzałam w kulę.
-Widzisz coś ? - Zapytał nawet w nią nie patrząc.
-Pani Profesor ja przepraszam, ale jaki sens ma w tym dobranie się w pary z płcią przeciwną ? - Zapytałam wkurzona.
-Niby żaden, ale tak mi kazał mój wewnętrzny głos.
-Gówno nie wewnętrzny głos - Warknęłam i usiadłam na krześle
-Woooo spokojnie mała - zaśmiał się Tom.
-Ja ci zaraz kurwa dam spokojnie - oparłam się łokciami o stół i gapiłam w głupią kulę. Tom ciągle coś do mnie gadał, ale go nie słuchałam.
-I tak nic nie zobaczysz - jęknął, kiedy zobaczył, że go olewam. Mylił się... nagle dym z kuli rozstąpił się a mi ukazał się obraz. Patrzyłam w kulkę jak zahipnotyzowana zaszokowana tym co zobaczyłam. To są chyba jakieś żarty ... Zaczęłam pakować swoje książki do torby chcąc jak najszybciej opuścić salę
-Co ty robisz ? - Zdziwił się.
-Wychodzę ..- powiedziałam będąc nadal w szoku - Tom...
-Co ?
-Nie zakochuj się we mnie - Powiedziała i wyszłam z sali. Nie obchodzi mnie jak głupio to zabrzmiało nie chcę z, nim chodzić trzymając się za ręce tak jak to pokazała kula. Tak, więc wyszłam z tej pierdolonej sali z dala od tego pierdolonego Toma i tej pierdolonej baby i poszłam do pokoju. Czemu puściły mi nerwy ?
Bo go nienawidzę ! Nienawidzę jego widoku , jego ubrań wyglądu nienawidzę tego pierdolonego kolczyka tych pojebanych dredów tego jebanego uśmiechu niczego kurwa w, nim nienawidzę. Trzasnęłam drzwiami i usiadłam na łóżku chcąc zniknąć. Głupia pierdolona szmata - chodzi mi o kulę - oparłam się o ścianę i starałam opanować. Mam zamiar przesiedzieć w pokoju kolejne 42 minuty w pokoju.. I tak też zrobiłam przez ten czas próbowałam ogarnąć kilka zaklęć i udało mi się, więc najpotrzebniejsze mam już praktycznie w jednym palcu. Kurczę, ale nadal mam sporo wolnego czasu.. Zrobię to, co wychodzi mi najlepiej - spanie.


~*~

Obudziła mnie Zoe mówiąc, że za 5 minut mamy eliksiry. Westchnęłam i wstałam z łóżka, po czym zawieszając torbę na ramieniu opuściłam pokój bez słowa.
-Wszystko okej ? - Zapytała Zoe kładąc mi rękę na ramieniu - Szłam dalej
-Nie, ale nie będę o tym gadała, więc się nie staraj - Powiedziałam od niechcenia.
-Ale.. okej - Westchnęła i szła za mną. - Chciałam tylko pomóc.
-nie pomożesz - Jęknęłam i weszłam do sali.
Na Snape czekaliśmy 2 minuty, po czym po raz kolejny zaczęliśmy robić eliksir rozśmieszający. Cóż Snape stwierdził, że każdy eliksir jakiego będziemy się uczyć będziemy robić aż d tego momentu, w którym wszystkim on wyjdzie, więc pewnie poświęcimy na niego jeszcze 2 lekcje no może 1 jak wszystko dobrze dzisiaj pójdzie. Zrobiłam swój eliksir i przez resztę lekcji siedziałam bezczynnie i patrzyłam ja inni się męczą. Oh no kurde ! nie chcę powtarzać tego eliksiru jeszcze raz, więc zaczęłam podchodzić do innych i, im pomagać, bo nie, żeby coś, ale niektóre osoby to takie fajtłapy, że nie warto o tym gadać. Oczywiście przez całą lekcję byłam zaczepiana przez Toma, ale powiedziałam sobie, że nie będę z, nim rozmawiać, żeby nie daj boże nie dopuścić do tego, by się we mnie zakochał. Chodź to trochę głupio prędzej ja się zakocham w, nim niż on we mnie.. Tak, więc po całej godzinie pomagania i zmagania się z natrętnym Tomem po raz kolejny wróciłam do pokoju, ale długo w, nim nie byłam, bo przyszedł czas na obiad. Usiadłam, więc przy stole obok Zoe i Jake a oh! no proszę, kto usiadł naprzeciwko ? Pan. Kretyn z mopem na głowie i jeszcze się do mnie głupio szczerzy no kurwa wyjebie mu zaraz. Ale chwila.. Wyjrzałam za jego ramienia - akurat za nami był stolik slytherin'u - Oh Boże, co za chłopak ! W takim to ja bym się mogła zakochać, a nie w Tomie no lol nie, żeby był brzydki czy coś, ale kurwa tamten to takie ciacho, że trzymajcie mnie! Patrzyłam się chwilę na niego aż w końcu on spojrzał na mnie. Od razu spaliłam buraka, bo nie dość, że on się na mnie spojrzał to jeszcze Tom ciągle patrzył na mnie wzrokiem jakby chciał mnie zabić. Chłopak uśmiechnął się do mnie a ja głupia jak w filmie schowałam włosy za ucho i podniosłam lekko rękę machając do niego - Brawo Chachi ! - W jednej chwili z oczu zniknął mi chłopak a pokazał się Tom - jebany sukinsyn musiał się przesunąć tak bym nie widziała tamtego. Zmierzyłam go wzrokiem i wróciłam do jedzenia. Nagle zaczęłam się śmiać - dlaczego ? Kawałki klusek w mojej zupie ułożyły się w ten sposób, że po przeczytaniu ich wyszedł numer telefonu. Oh.. słodko wyciągnęłam telefon i zapisałam numer totalnie zlewając nadal wściekle patrzącego się na mnie Toma. A chuj ci w dupę kutasie pierdolony zaśmiałam się pod nosem i wróciłam do jedzenia.


~*~

-Ej, co to za przystojniak ?- Zaśmiała się Zoe, kiedy wyszłyśmy z wielkiej sali.
-Nie wiem, ale się dowiem mam jego numer - pokiwałam telefonem przed jej twarzą i napisałam do chłopaka. Po dwudziestu minutach pisania z, nim wiedziałam już o, nim sporo. Ma na imię Daniel ma 17 lat i jest z Londynu umówiliśmy się o 21 na dziedzińcu. Pomimo tego, że nie był to dość dobry pomysł -, bo nauczyciele mogli, by nas zobaczyć - nie chodzi tu o to, że jesteśmy w innych domach, ale o to, że o tej godzinie powinniśmy być w swoich pokojach - zgodziłam się, bo naprawdę chciałam się z, nim spotkać, bo mi się podobał to nic dziwnego. Tak, więc siedziałam w pokoju razem z Zoe, Jakiem i całą piątką kretynów, ale tak na prawdę pisałam ciągle z Danielem.
-Możesz wyłączyć ten jebany telefon jak zaraz nieprzestanie pikać to go wypierdolę przez okno ! - Warknął pan wszechwiedzący i najłaskawszy.
-Po pierwsze jestem u siebie w pokoju nie tak jak ty - uśmiechnęłam się -, a po drugie jak ci się nie podoba to spierdalaj i nie wracaj - wróciłam do pisania z kolegą. Była godzina 20:34 jeszcze 20 minut i stąd wyjdę jakoś dam radę.
-Kurwa ! - Krzyknął i wyrwał mi telefon z ręki. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Dziwne co dziwne, ale tylko jemu przeszkadzał mój telefon ...
-Oddaj - powiedziałam spokojnie i wyciągnęłam rękę po swoją własność.
-Nie. - Burknął i dalej trzymał go w dłoni.
-Oh. Okej - Westchnęłam i skupiłam swoje myśli na gorącym telefonie może jakoś dam radę. Twarz Toma wykrzywiła się - udało się zaczyna go parzyć -, ale nadal trzymał go w ręce chodź niedługo.
-kurwa ! - krzyknął po raz kolejny i wypuścił telefon z dłoni a ten swobodnie opadł na moje łóżko.
-Powtarzasz się - zachichotałam - dziękuję - uśmiechnęłam się i zabrałam swój telefon, po czym znowu zaczęłam pisać z Danielem.


~*~



-Ale żeś się wystroiła ! - Pisnęła Zoe, kiedy wyszłam z łazienki. Na prawdę nie rozumiem jej podniecenia. Mam na sobie przecież tylko Zwykłe rurki i top nic specjalnego jakbym chciała się stroić to na bank miała bym rozwiązane włosy, a nie spięte tak jak teraz.
-Przesadzasz - Uśmiechnęłam się i schowałam telefon do kieszeni po raz setny ignorując głupie i denerwujące spojrzenia Toma. - Dobra - Westchnęłam - Idę jakby, co to mnie kryj -zaśmiałam się i wyszłam. Najważniejsze żebym nie spotkała prof. McGonagall - moje buty wydają taki sam dźwięk jak jej, więc wszyscy mogą myśleć, że to ona przechadza się po Hogwarcie, a nie ja - no, ale nie mogę wpaść na nią. Na szczęście wszystko poszło dobrze i, nim się obejrzałam byłam już na dziedzińcu. Ale sama. Cóż jest 20:58, więc jestem za wcześnie. Usiadłam na ławce pod drzewem i czekałam. Nudne jest patrzenie na korytarz, ale patrzenie w czyjeś ręce położone na moich oczach jest nudniejsze.
-Hej - Uśmiechnęłam się i podałam chłopakowi rękę.
-Hej spóźniłem się ? - Też ją uścisnął i usiadł obok
-Nie! Ja byłam za wcześnie - uśmiechnęłam się.
-Ładnie wyglądasz - też się uśmiechnął.
-Normalnie, ale dziękuję.


~*~

Siedziałam z Danielem już dobrą godzinę. Ten chłopak jest WSPANIAŁY, to jest całkowite przeciwieństwo Toma


Tom                           Daniel 
głupi                            mądry
głupi                              fajny
wredny                           miły
chamski                          miłły
nie tańczy                      tancerz
     ładny                         ładniejszy 


Tak, więc siedzieliśmy tak (Siedziałam w jego bluzie, bo głupia ja zapomniałam zabrać swojej) i gadaliśmy praktycznie o wszystkim. Nadal nie mogę uwierzyć, że Daniel też tańczy. Nie wiem nawet jak to się stało, że od twarzy chłopaka dzieliły mnie dosłownie milimetry. Zamknęłam oczy i postanowiłam cieszyć się swoim pierwszym w życiu ( tak na prawdę to będzie mój 1 raz ) pocałunkiem.
-Tu jesteś ! - Krzyknął znajomy mi głos i, nim się obejrzałam zostałam pociągnięta za rękę tak, że nie siedziałam już na ławce a odległość między mną a Danielem zwiększyła się do dobrego metra.
-Co ty do kurwy wyrabiasz ?! - Warknęłam wściekła.
-Nie mówiłaś, że masz chłopaka.. - powiedział zdezorientowany.
-Chłopaka ? To nie jest mój chłopak !
-Ucisz się już i wracamy do pokoju ! - Jęknął zirytowany Tom
-Nigdzie z tobą nie pójdę ! Zostaw mnie ! - Krzyknęłam wściekła. Chuj mnie to, że mogą mnie usłyszeć nauczyciele.
-Chachi on ma racje późno już.. Zobaczymy się jutro - Uśmiechnął się blado.
-Oh!...Jasne- Westchnęłam i oddałam mu bluzę - dzięki - wymusiłam uśmiech.
-To ja dziękuję do zobaczenia - zaczął iść.
-Pff żadnego zobaczenia nie będzie - Burknął Tom i stał patrząc na mnie wzrokiem pełnym mordu.
- Nienawidzę cię ! rozumiesz ?! Nienawidzę jesteś głupim chujem Tom ! - Znów zaczęłam na niego krzyczeć -Ratuję ci tylko tyłek powinnaś mi dziękować.
-Tobie za co ?! Za to, że wszystko psujesz ?! Kurwa ! Miałam właśnie przeżyć swój pierwszy w życiu pocałunek, ale nie kurwa wszystko musiałaś popsuć - Pociekły mi łzy - Nienawidzę cię - Pokręciłam głową - jesteś chujem .. zwykłym nic nie wartym kutasem rozumiesz?.. Masz prawo mnie nie lubić, ale nie masz kurwa prawa niszczyć mi życia ! NIGDY ! - Zostawiłam zdezorientowanego Toma na dziedzińcu i pobiegłam zapłakana do pokoju.

czwartek, 14 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 5

Na prawdę denerwują mnie takie osoby jak Tom. W jednej chwili są śmieszni ( nie dosłownie, ale śmieszyło mnie to, jak tom mi docinał ) a w drugiej warczą na wszystko. Tom zachowywał się zupełnie, inaczej, kiedy był ze mną sam na sam ( co było krępujące ) a, inaczej przy całej grupie a tym bardziej przy swoich znajomych. W każdym razie .... 

~*~

Kolejne zajęcia były z panią Hooch - instruktorką Quidditch'a. 
-Dobrze ! - dmuchnęła w gwizdek - Wszyscy stają przed swoimi miotłami i wyciągają przed siebie lewą rękę - poczekała aż wykonamy jej polecenie- I teraz każdy się skupia i mówi " DO MNIE " 
-Do mnie 
-Do mnie 
-Do mnie - powtarzał każdy kilkakrotnie, kiedy ja stałam już z miotłą w dłoni. To Żenujące ( nie tak bardzo, jak stanie przed Tomem nago, ale jednak) wszystko wychodzi mi za pierwszym razem, kiedy reszta się dalej męczy. W końcu, kiedy wszyscy mieli ręku swoje miotły mogliśmy przejść dalej 
-Ale powtarzam ! Proszę uważać i nie robić sobie głupich żartów, bo nie chcę, żeby ktoś skończył z połamanymi kośćmi. - Powiedziała srogo pani. 
-Tom nas złapie - zachichotały dziewczyny a ten uśmiechnął się do nich głupio. 
-Tak tak nie wątpię - wtrąciła pani - a teraz w górę! 
Wszyscy wsiedli na miotły i wzbili się w powietrze. Najpierw pani kazała nam robić koła w powietrzu żebyśmy się przyzwyczaili, a potem jakieś slalomy i inne ćwiczenia. W sumie wykonywaliśmy polecenia pani przez 50 minut, bo ostatnie 10 powiedziała, że mamy dla siebie, ale mamy być ostrożni. Odleciałyśmy z Zoe i Jake'm na bok, żeby sobie w spokoju pogadać. Ale to nie trwało długo, bo chłopaki ( Tom, Bill, Gustav i Georg ) zaczęli się ścigać robiąc przy tym niezłe zamieszanie. Tom okrążył naszą trójkę z trzy razy, po czym złapał moją miotłę i pociągnął za sobą. 
-Co to odpierdalasz ? - Warknęłam i mocniej zacisnęłam ręce na miotle. 
-Musisz mi pomóc ... 
-Pomóc ?! W czym ja mam ci pomóc ? - zaśmiałam się 
-Musze na koniec roku zdać ten jebany egzamin z tańców - zatrzymał się 
-I ? Wystarczy, że zaczniesz tańczyć 
-Ja nie tańczę ... - urwał. 
-Hahahhaha nie umiesz prawda ? - znów się zaśmiałam. 
-Śmieszy cię to kurwa ? - Warkną 
-A żebyś wiedział - uśmiechnęłam się 
-To się suko jeb! 
-Okej - wykręciłam miotłę i zaczęłam wracać. 
-Wracaj Kurwa ! - Krzyknął i poleciał za mną. Ale ja go totalnie olałam wylądowałam na trawie i wróciłam do pokoju. 
-Co on chciał ? - Zoe wleciała do pokoju jak burza 
-Nic chciał mnie wkurzyć - jęknęłam leżąc na łóżku. 
-I widzę, że mu się udało - westchnęła - On na ciebie leci... - uśmiechnęła się. 
-Boże co ? hahaahahhaahhahah - zaczęłam się panicznie śmiać 
-Ty no mówię ci serio ! To są końskie zaloty 
-Zoe przestań warczymy na siebie na każdym kroku. Ja nienawidzę jego on nienawidzi mnie i to wszystko! - Jęknęłam a w tym momencie do pokoju weszła Cath ze swoją grupą. -Super - jęknęłam i wsadziłam słuchawki w uszy, po czym położyłam się na brzuchu i patrzyłam w ścianę - zasnęłam. 

~*~

-Zamknij się, bo ją obudzisz a jeszcze - Warknęła Cat 
-Bierz te jedzenie i idziemy do niego - powiedział bill i wyszli z pokoju. Kogo oni będą karmić ? Podniosłam się z łóżka i zaczęłam iść za nimi. 
-Co wy kombinujecie ? - Jęknęłam pod nosem, kiedy wyszłam za nimi z zamku i ruszyłam w stronę zakazanego lasu. - Pożałuję tego.. - westchnęłam i poszłam za nimi. Stawiałam cicho kroki, żeby mnie nie usłyszeli, ale oczywiście jakaś jebana gałąź musiała wplątać się pod moje nogi a ja musiałam na nią stanąć - charakterystyczny trzask łamanej gałęzi rozszedł się po lesie przerywając trwającą dotąd ciszę. 
-Kurwa - warknęłam cicho i schowałam się za drzewem. 
-Słyszeliście ? - zapytała blondyna. 
-Nie ? To pewnie wiatr powiedział bill i zaczęli iść dalej. Odetchnęłam z ulgą i poszłam za nimi. 
Mogłam sie po nich spodziewać wszystkiego, ale nie tego, że schowają w zakazanym lesie smoka. 
Nie wiem czy oni zdają sobie sprawę, że jak się o tym dowiedzą nauczyciele to mogą się pożegnać z Hogwartem na zawsze no, ale cóż. Stanęłam za drzewem i obserwowałam ich. Co prawda nie działo się nic ciekawego, bo tylko go karmili i bawili się z, nim a ten ział ogniem podpalając kilka krzaków 
-Zgaś to, jak zobaczą dym to po nas ! - pisnęła blondyna i zaczęła gasić z kolegami "pożar" 
Stałam jak osłupiała ciągle nie mogąc w to uwierzyć aż w końcu moje serce stanęło. Ktoś zatkał mi ręką buzie. Następnie odwrócił mnie do siebie - Tom - i przyłożył palec do swoich ust. 
-Ciii - szepnął i odciągnął nas na bezpieczną odległość 
-Co ty tu robisz ? - Warknął 
-Ja ? Co wy tu robicie ? Trzymanie smoka jest nielegalne ! Zresztą nie wolno wchodzić do zakazanego lasu. 
-Ty też tu jesteś. -uśmiechnął się - jest nielegalne, ale nikt się o tym nie dowie.. 
-Oh! Taki tego jesteś pewny ? Powiem wszystko prof.McGonagall ! I to zaraz - zaczęłam iść. 
-Nic jej nie powiesz - Znów warknął i złapał mnie za rękę obracając w swoją stronę 
-A niby czemu ? - Zmarszczyłam brwi i czekałam na odpowiedź. 
-Bo, jeżeli powiesz o smoku ja powiem o tym, że czarujesz bez różdżki 
-Słucham ?! Skąd ty o tym wiesz ? - Zapytałam wściekła 
-Mam swoje sposoby - uśmiechnął się głupio 
-Śledziłeś mnie tak ? Nawet nie waż się komuś o tym powiedzieć, bo cie zabije 
-Więc ty nie mów nikomu o smoku - znów się uśmiechnął - i tak byś mnie nie zabiła uratowałem ci dupę - puścił mi oczko i zniknął w ciemnościach. Że co ? Że niby on mnie uratował ? Przed czym niby ? KRETYN ! Wyciągnęłam różdżkę i oświetliłam sobie drogę. Wiem jestem głupia oświetlam sobie drogę w zakazanym lesie wiedząc, że przez to jestem jeszcze bardziej narażona na niebezpieczeństwo. Na szczęście wyszłam z niego bez szwanku i bezpiecznie dostałam się do zamku, a potem do pokoju. 
-Gdzie byłaś ? - Zapytała zaspana Zoe, kiedy stałam przy łóżku. 
-W łazience - odpowiedziałam szybko i położyłam się spać - nie przebierałam się już nawet w piżamę zasnęłam w ubraniu. 

~*~

Kolejny dzień zaczął się na prawdę fajnie, bo jako pierwsze miałam tańce, więc cała w skowronkach poszłam na salę. 


Dzisiaj było jeszcze fajniej niż ostatnio, bo pani wytypowała mnie na przewodniczącą układu. ( Czyli, że ja wymyślał układ i uczę go reszty ) Bosko ! Bosko ! i jeszcze raz Bosko ! Będę mogła teraz trochę pognębić Cathy! Najpierw pokazałam, im cały układ 


A potem zaczęłam ich uczyć 
-Dobrze tylko postaraj się lewe biodro wybić bardziej o tak - Pokazałam jej. Miałam się znęcać, a nie pomagać. Ehhh.... nie potrafię. 
-Okej ? - Ona też była zdziwiona moim zachowaniem no, ale nie stawiała się tylko próbowała ogarnąć układ. 
Szczerze..., kiedy nie docina to nie jest taka zła tak jak Tom. Właśnie Tom. 
-Tom ty nie zatańczysz ? - Zapytałam stają przed, nim z rękami na biodrach. 
-Nie tańczę - powiedział przenosząc swój wzrok na mnie. 
-To może czas najwyższy zacząć - wtrąciłam - chodź 
-Powiedziałem, że nie tańczę - powtórzył się. 
-Jeżeli chcesz zdać ten jebany egzamin to przynajmniej udawaj, że tańczysz, bo to będzie podejrzane kretynie- Warknęłam i wróciłam do grupy. - Super ! - Klasnęłam w dłonie. - Jeszcze raz - odwróciłam się do nich tyłem tak, że powinnam być przodem do Toma. Tyle, że jego tam nie było ... Rozejrzałam się po sali i uśmiechnęłam się mimowolnie widząc Toma stojącego na końcu grupy. Wiedziałam, że "zatańczy"